Podatki są nieuniknione. Czy muszą być jednak aż tak skomplikowane?

20-06-2025

Podatki są nieuniknione. Czy muszą być jednak aż tak skomplikowane?

Każdy przedsiębiorca w Polsce prędzej czy później styka się z rzeczywistością: przepisy podatkowe nie są proste, ich zmienność bywa koszmarem, a do tego interpretacje przepisów potrafią się różnić w zależności od urzędu. Czy tak musi być? Właśnie o tym rozmawiali uczestnicy debaty podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego: prof. Robert Tomanek, Maciej Szymik (GLC Counting) i Rafał Kufieta (KHG). Wbrew pozorom, to nie była dyskusja akademicka. To była diagnoza problemów, z jakimi zmagają się każdego dnia polskie firmy – od mikroprzedsiębiorców po korporacje. I choć tematem były podatki, to rozmowa objęła też edukację, geopolitykę, cyfryzację i fundamentalne pytanie: czy prawo gospodarcze w Polsce można jeszcze uprościć i ustabilizować?

Płacić podatki, ale nie przepłacać za podatki – gdzie leży granica?

Już na początku padło stwierdzenie, które zdefiniowało ton całej rozmowy: „Podatki trzeba płacić, ale nie należy ich przepłacać.” To sedno tego, co prawnicy i doradcy nazywają optymalizacją podatkową – działaniem w granicach prawa, które pozwala zmniejszyć obciążenia fiskalne bez ryzyka sankcji. Nie chodzi o „uciekanie” z podatkami do rajów offshore. Chodzi o świadome planowanie – np. o pozostawienie części zysku w spółce zamiast wypłaty dywidendy, która powoduje podwójne opodatkowanie. Chodzi też o to, by korzystać z ulg, które przysługują zgodnie z ustawą. Problem w tym, że droga do takiej ulgi bywa wyboista. Jak zauważyli paneliści – największą przeszkodą nie jest już nawet wysokość podatków. To chaos legislacyjny, nieprzewidywalność zmian i brak realnych konsultacji społecznych.

Szara strefa i niskie zaufanie do państwa

Wielu komentatorów wskazuje, że istnienie szarej strefy wynika z wysokich podatków. Paneliści podeszli do sprawy bardziej kompleksowo. Wskazali, że problem leży również w braku edukacji podatkowej, niskim zaufaniu do państwa i braku przejrzystości w wydatkowaniu środków publicznych. Z perspektywy osoby prowadzącej firmę w sektorze budowlanym – wspomnianym w debacie – łatwo zrozumieć pokusę, by „dogadywać się” poza systemem. Wypłaty gotówkowe, brak etatów, rozliczenia „pod stołem”. Ale w praktyce oznacza to stres, chaos w dokumentach i brak skalowalności biznesu. Co ciekawe, padła też inna teza: w wielu przypadkach wyjście z szarej strefy jest dziś bardziej opłacalne niż w niej tkwienie. Firmy, które działają legalnie, mają dostęp do kredytów, leasingów, zamówień publicznych, inwestorów. A to dziś przewaga nie do przecenienia.

Deficyt budżetowy, czyli za co tak naprawdę płacimy?

Dyskusja zeszła również na temat deficytu budżetowego, który – co do zasady – wynika z przewagi wydatków nad wpływami. Mówiąc wprost: albo trzeba ciąć wydatki, albo zwiększać podatki. A przecież każdy chce lepszych usług publicznych: szybszego dostępu do lekarza, lepszych dróg, sprawniejszego wymiaru sprawiedliwości. Problem w tym, że niewielu chce płacić więcej podatków. Tu zderzyły się dwa podejścia. Z jednej strony – realistyczne: „Państwo potrzebuje więcej pieniędzy, bo świat się zmienia, rosną koszty bezpieczeństwa, inwestycji i integracji europejskiej.” Z drugiej – sceptyczne: „Nie chodzi o to, że mamy za mało. Chodzi o to, że źle zarządzamy tym, co już mamy.”

 

W debacie padło wiele głosów podkreślających, że wydajność sektora publicznego pozostawia wiele do życzenia. Przedsiębiorcy mają poczucie, że ich pieniądze się „rozchodzą”, zamiast przynosić realne efekty. A skoro tak – to trudno wymagać od nich entuzjazmu przy każdej nowej daninie.

Co boli najbardziej przy podatkach? Zmiany, zmiany, zmiany

Wszyscy paneliści podkreślali, że nieustanne zmiany prawa są bardziej szkodliwe niż same podatki. Przykład składki zdrowotnej mówi wszystko: była reforma, potem próba korekty, potem kolejna zmiana – a dziś nikt nie wie, jaka będzie finalna wersja. Nawet doradcy podatkowi muszą czekać do końca procesu legislacyjnego, by zrozumieć, z czym pracują. Taka sytuacja zniechęca, wywołuje chaos i zwiększa ryzyko błędów. I co najważniejsze: odbiera przedsiębiorcom poczucie bezpieczeństwa, które jest kluczowe dla planowania inwestycji, zatrudniania pracowników i rozwoju działalności.

Czy e-faktura i cyfryzacja mogą coś naprawić?

Jednym z pozytywnych wątków debaty była rola cyfryzacji, a w szczególności systemu KSeF i obowiązkowej e-faktury. W opinii uczestników, mimo początkowych problemów wdrożeniowych, to krok w dobrą stronę. Państwo przejmie część ciężaru rozliczeń, a dobrze zaprojektowany system może oznaczać realne uproszczenia.

 

Nie chodzi o to, by każdy miał księgową w smartfonie. Ale mała firma powinna móc skupić się na biznesie, a nie na studiowaniu dziesiątek stron przepisów. Jeżeli państwo udostępni narzędzia, które ułatwią prowadzenie działalności – wszyscy na tym skorzystają.

Dlaczego firmy nadal uciekają do rajów podatkowych?

Skoro w Polsce – jak zauważono – podatki wcale nie są najwyższe, to dlaczego część firm nadal przenosi działalność do innych krajów? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, ale padają dwie główne przyczyny:

  • lepsze otoczenie regulacyjne i stabilność w innych państwach,
  • agresywna polityka podatkowa niektórych krajów, jak Irlandia czy Cypr.

To nie tylko kwestia niskiej stawki CIT. To także dostęp do przejrzystych interpretacji, przewidywalności i prostoty. Dla dużych koncernów to może być kwestia miliardów. Dla polskiego przedsiębiorcy – przynajmniej spokoju.

Stabilizacja i deregulacja – dwa hasła, jeden cel

Deregulacja przepisów podatkowych to hasło, które często pada w kampaniach wyborczych. Problem w tym, że nikt nie chce zrezygnować z przepisów, które służą jego branży. A próba usunięcia jednego przepisu może wywołać efekt domina. Dlatego uczestnicy debaty byli zgodni: nie chodzi o nagłą rewolucję, tylko o spokojny przegląd systemu i jego stopniową modernizację. Przepisy powinny być pisane z udziałem ekspertów, z realnymi konsultacjami i odpowiednim czasem na wdrożenie.

A co z interpretacjami podatkowymi?

Temat interpretacji indywidualnych również wzbudził emocje. Choć kosztują one niewiele (ok. 40 zł), to ich wartość praktyczna bywa znikoma. Dlaczego? Bo urzędy nie potwierdzają stanu faktycznego. A to oznacza, że nawet jeśli uzyskasz pozytywną interpretację, to kontrola może zakwestionować wszystko, uznając, że „to jednak było coś innego”.

Padła więc konkretna propozycja: podnieśmy cenę interpretacji, ale dajmy za to realną ochronę i zatwierdzenie stanu faktycznego. Niech to będzie usługa z prawdziwego zdarzenia, a nie formalność.

Co z tego wynika dla Ciebie?

Jeśli prowadzisz firmę w Polsce, to z tej debaty możesz wyciągnąć kilka prostych, ale ważnych wniosków:

  • Podatki nie muszą być wysokie, ale muszą być stabilne.
  • Warto korzystać z legalnych możliwości optymalizacji – bez ucieczki do szarej strefy.
  • E-faktura i cyfryzacja mogą uprościć życie – ale trzeba się do nich przygotować.
  • Największym zagrożeniem nie są przepisy, tylko ich nieustanna zmienność.
  • Interpretacje podatkowe – dobrze napisane – nadal są narzędziem ochrony, o ile się do nich dobrze przygotujesz.

Jeśli masz wątpliwości, jak poruszać się w tym systemie, albo chcesz przygotować firmę na nadchodzące zmiany – odezwij się do nas. Pomożemy Ci uporządkować podatki, dobrać najlepszą formę rozliczeń i zabezpieczyć interesy firmy. Zadbamy o to, żeby prawo podatkowe pracowało na Twoją korzyść – nie przeciwko Tobie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *